Pirackie jaskinie w Ajuy

Maleńka osada na zachodnim wybrzeżu Fuerteventury. Czy warto podnieść z leżaka swe umęczone  słońcem ciało i ruszyć do dawnej pirackiej wioski? Nie szkoda na to cennego wakacyjnego czasu? To mój blog, więc powiem szczerze, co myślę: Ahuj! trzeba tam koniecznie pojechać!

Co ta Sylwia tak dzisiaj mięsem rzuca? 
Polonistka !? I takie byki tu sadzi?

Już sama nazwa miejscowości Ajuy (czyt. ahuj, dla ortograficznych freak'ów niech będzie wersja achuj) ;) budzi w naszych rodakach nagłe ożywienie. Poczekajcie, aż opowiem Wam o czekających tam atrakcjach. 

Ajuy

Pajarę od Ajuy dzieli jakieś 10 kilometrów. W porównaniu z przeprawą przez góry, dojazd do Ajuy to bułka z masłem. Widoki są zachwycające i przeczą obiegowej opinii, że zieleni na Fuerteventurze to raczej nie uświadczysz.


Ajuy to malownicza wioska rybacka, jakich wiele na Wyspach Kanaryjskich. Ta swoją niewątpliwą sławę zawdzięcza nie tylko czarnej, wulkanicznej plaży, ale przede wszystkim zatoczce Caleta Negra z jaskiniami. Legenda głosi, że groty służyły niegdyś piratom jako swego rodzaju skarbce, w których przechowywali swe zdobycze. Czarny piasek mieni się w słońcu, jakby ktoś rozsypał drobinki brokatu pomiędzy ziarenkami kwarcu - może to pirackie złoto wtopiło się na zawsze w ten krajobraz?

Ajuy to wioska rybacka

Czarna, wulkaniczna plaża

To właśnie w tej liczącej zaledwie 85 mieszkańców wiosce znajdują się najstarsze morskie skamieniałości w całym archipelagu Wysp Kanaryjskich. Przykładem takich formacji skalnych jest osadzony bezpośrednio przy plaży klif - atrakcja, która przez cały rok przyciąga tutaj tłumy turystów. W 1994 roku zyskał miano Pomnika Przyrody, a linia brzegowa zatoczki w całości uznana została jako obszar chroniony. Trasa udostępniona jest dla odwiedzających, dlatego i my nie odmawiamy sobie przyjemności dotarcia do ukrytych wśród skał pirackich jaskiń.

Klif w Ajuy - początek trasy
Szlak rozpoczyna się po prawej stronie u podnóża plaży i prowadzi wybrukowaną ścieżką w górę. Jesteście w stanie dotrzeć aż do samego końca w obuwiu plażowym, jednak zdecydowanie bezpieczniej i bardziej komfortowo i  będzie założyć coś wygodniejszego. 

Nim ruszymy na szczyt klifu, udaje mi się sfotografować kamienne stożki. Na tablicach wszem i wobec ogłasza się, że nie wolno ich budować. Ku naszemu zdziwieniu, kiedy wracamy do punktu wyjścia po niecałej godzinie, zauważamy przedstawicieli służb miejskich, którzy z pełnym zaangażowaniem przy użyciu grabi rozburzają "dzieło" jakiegoś anonimowego artysty. Swoją drogą, może ktoś z Was wie dlaczego tak kategorycznie przestrzega się tu owego zakazu? Ja przyznam szczerze, że nie mam zielonego pojęcia i nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na ten temat. Będę wdzięczna, jeśli ktoś mnie oświeci  :) Dla jasności - nie zamierzam zacząć maniakalnie łamać przepisów i budować kamiennych stożków w obszarach chronionych, ot, zwykła babska ciekawość ;)

Kamienne stożki na kilkadziesiąt minut przed ostatecznym unicestwieniem
Po krótkiej wspinaczce docieramy na górę. Stąd rozciąga się spektakularny widok na całą zatokę oraz dalszą część trasy.




Niegdyś rejon ten słynął z wydobycia kamienia wapiennego. Surowiec tutaj nie tylko pozyskiwano, ale również wypalano w tzw. wapiennikach, czyli piecach wapiennych. Przechodzimy obok skalnej ściany, droga w dół prowadzi w kierunku pieców.

Skały wapienne


Wapienniki
Piece wapienne
Kolejny, około piętnastominutowy, odcinek trasy prowadzi do zatoki Caleta Negra. Po drodze mijamy skaliste siedliska ptaków drapieżnych i napawamy się otaczającymi widokami :)







Drewnianymi schodkami docieramy do rampy dawnego portu Puerto de la Peña, skąd niegdyś transportowano wapno.

Zejście do rampy


Jeszcze chwila marszu i zatoka Caleta Negra jest już na wyciągnięcie ręki. Docieramy do celu naszej pieszej wycieczki - pirackich jaskiń.

Wnętrze jaskini

Zatoka Caleta Negra


Legendarnego skarbu piratów niestety nie udało się nam znaleźć ;) Strudzeni turyści zostawiają tu jednak coś od siebie. Wnioskując po wszechobecnym zapaszku - drugą z jaskiń sporo z nich uznało za plenerową toaletę. Pomimo tego bardzo nam się podobało w Ajuy.

Był czas na strawę duchową, teraz pora na coś dla ciała. Nim ruszyliśmy dalej eksplorować Fuerteventurę, zatrzymaliśmy się w lokalnej knajpce na obiad.

Restauracja "Casa Pepin"
Wybraliśmy polecaną w serwisie TripAdvisor restaurację Puerto la Peña "Casa Pepin". Z powodu dość wczesnej pory oprócz nas w lokalu była tylko jedna para, więc nie musieliśmy długo czekać na swój posiłek. Zdecydowaliśmy się na menu del dia, czyli menu dnia - pyszną zupę z soczewicy, świeżą rybę serwowaną z kanaryjskimi ziemniaczkami z tradycyjnymi sosami mojo rojo i mojo verde oraz surówką. Do tego na deser klasyczny lodzik ;) I to wszystko za 10 € od osoby + podatek.

Sycąca zupa

Fish and chips ;) - wersja kanaryjska. Zdrowe i pyszne :)
Nabraliśmy sił przed kolejnym etapem podróży :)

Zobacz poprzednie wpisy dotyczące objazu Fuertevetury:
Fuerteventura w 12 godzin
Przez góry Fuerteventury



Komentarze

  1. Przepiękne zdjęcia, lubię takie widoki :) Polecam jechać na wyspę Stromboli <3 Urzekające krajobrazy !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz pozostawić ślad po swojej wizycie :)
Zapraszam do komentowania!

Zobacz również