Przez chmury nieśmiało przebija się słońce, zaczyna się kolejny pogodny dzień w Walencji. Wskakujemy w wygodne ubrania, wkładamy sportowe buty - dziś przyglądamy się bliżej miastu z perspektywy dwóch kółek.
Wspominałam już, że Walencja to prawdziwy raj dla rowerzystów, a składa się na to wiele czynników: doskonała infrastruktura, mnogość ułatwień i praktycznych rozwiązań dla cyklistów, rozbudowana baza wypożyczalni i serwisów. Poruszanie się po mieście na jednośladzie jest nie tylko szybkie i przyjemne, ale także bardzo bezpieczne.
|
Kilometry ścieżek rowerowych łączą wszystkie części miasta |
Decydujemy się na wypożyczenie roweru na jeden dzień. Miejsc, w których można wynająć rower jest mnóstwo. Co ciekawe, ich oferty również są bardzo zróżnicowane. Znaleźliśmy zarówno wypożyczalnię, gdzie jedna doba użytkowania jednośladu kosztowała 12 € i należało wpłacić depozyt w wysokości 100 €, jak i taką, gdzie za rower zapłacić należy zaledwie 5 €, a w ramach depozytu wystarczyło zostawić jeden, jakikolwiek dokument. I to tuż obok siebie! Z całego serca mogę polecić wypożyczalnię, z usług której my korzystaliśmy -
The Easy Way. Tanio, sprawnie i sympatycznie :)
|
Opracowujemy trasę i ruszamy :) |
Plan na dziś:
Ogrodami Turii dojeżdżamy do
Miasteczka Sztuki i Nauki, a następnie stamtąd ruszamy eksplorować wybrzeże - najpierw podmiejskie
El Saler, a następnie
nadmorską dzielnicę Walencji.
Ogrody Turii to dziewięciokilometrowy obszar, gdzie jeszcze pół wieku temu płynęła rzeka. Obecnie, po uregulowaniu jej biegu, w dawnym korycie powstał przepiękny park i tereny rekreacyjne. Znajdziecie tutaj wyznaczone ścieżki rowerowe, trasy biegowe, siłownie, place zabaw, boiska i stadiony, a przede wszystkim wszechobecną zieleń :) Jeden koniec Jardines del Turia wyznacza ogród zoologiczny
Biopark, z drugiej futurystyczne
Miasteczko Sztuki i Nauki, dokąd właśnie zmierzamy.
|
Ogrody Turii |
|
Ogrody Turii |
|
Ogrody Turii |
|
Ogrody Turii |
Po drodze mijamy Pałac Muzyki (Palau de la Musica) i robimy tutaj krótki przystanek.
|
Pierwszy przystanek na trasie |
|
Pod palmami |
|
Palau de la Musica |
Kilkaset metrów dalej znajduje się kolejna atrakcja Ogrodów Turii - dedykowana dzieciom, ale największy ubaw najwidoczniej mają dorośli ;) Mowa o
Parque Gulliver - placu zabaw w kształcie tytułowego bohatera książki Jonathana Swifta. Figura uwięzionego w krainie Liliputów Guliwera kryje zjeżdżalnie, drabinki, siatki i ścianki do wspinaczki.
|
Guliwer :) |
|
Zabawa trwa |
|
Z drogi śledzie! Sylwia jedzie! |
Z najwyższego punktu Guliwera rozciąga się panorama wschodniej części miasta i bez trudu dojrzeć można nasz kolejny punkt wycieczki - budynki
Miasta Sztuki i Nauki.
Kompleks sześciu budynków zaprojektowali Felix Candela i Santiago Calatrava. Ich futurystyczne kształty odbijające się w krystalicznie czystej wodzie to naprawdę niezwykły widok. Wstęp do budynków jest płatny, jednak po otaczającym je terenie można do woli przemieszczać się piechotą lub na dwóch kółkach.
|
Miasto Sztuki i Nauki |
|
Miasto Sztuki i Nauki |
|
Miasto Sztuki i Nauki |
|
Palmiarnia |
|
Miasto Sztuki i Nauki |
Wśród budynków znajdują się:
L'Umbracle (ogród w parabolicznym tunelu),
Palau de Les Arts Reina Sofia (Pałac Sztuki),
Hemiseric (w nim planetarium i kino),
Museo de Las Ciencias (Muzeum Nauki),
Oceanografic (największe oceanarium w Europie) oraz
Agora (pełniąca między innymi funkcję sali koncertowej).
Można spędzić tu cały dzień, odwiedzając kolejne budynki oraz przechadzając się alejkami między nimi. My ruszamy przed siebie. Opuszczamy miasto i zmierzamy w kierunku El Saler. Znajduje się tutaj plaża uznawana za jedną z najbardziej urokliwych w okolicy.
Wygodna ścieżka prowadzi nad samo wybrzeże.
|
Oj, kiepsko z kondycją po zimie ;) |
Jak na styczeń, jest naprawdę gorąco. Nie możemy uwierzyć, że w tym czasie nad Polską szaleje orkan Fryderyka, pada śnieg, a słupki termometrów pokazują kilka stopni poniżej zera.
Po kilkudziesięciu minutach jazdy docieramy do plaży. Czas na relaks :)
|
El Saler |
Tą samą trasą wracamy do okolic Miasteczka Sztuki i Nauki, by stamtąd udać się na krótką przejażdżkę po dzielnicy nadmorskiej. Mimo tego, że do sezonu letniego jeszcze daleko, plaże Walencji tętnią życiem, a deptakiem spacerują zarówno miejscowi, jak i turyści.
Po intensywnym dniu zmęczeni wracamy do naszego mieszkania na Starym Mieście. Kolejnego dnia ruszamy dalej eksplorować Walencję - już na piechotę.
Wow, przepiękne zdjęcia! Ogrody cudowne :) a przejażdżki rowerowe to coś fantastycznego :)
OdpowiedzUsuńO tak :) Już nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek wyjazdu bez wypożyczenia rowera przynajmniej na jeden dzień :)
UsuńWłasnie zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie zwiedzałam (za granicą) miast na rowerze! Muszę to koniecznie zmienić :-) Dziękuję za inspirację :-) Voyaga
OdpowiedzUsuń