Kerkira - stolica Korfu

Trzeciego dnia naszego pobytu na Korfu postanowiliśmy wybrać się do stolicy wyspy - Kerkiry (współcześnie zwanej również po prostu miastem Korfu). To tutaj znajduje się główny port pasażerski oraz lotnisko. Miasto położone jest na wschodnim wybrzeżu i od Kavos dzieli je jakieś 50 kilometrów. Jako środek transportu wybraliśmy lokalny autobus - Green Bus. Przystanek znajdował się blisko naszego hotelu. Przejazd do stolicy trwał około 1,5 h i kosztował niecałe 4 euro/ os (wrzesień 2014). "Zielonymi" (w zasadzie tylko z nazwy) autokarami dojechać można właściwie w każdy zakątek wyspy, choć często konieczne jest dotarcie do głównego dworca w stolicy, a następnie tam przesiadka do autobusu zmierzającego w wybranym kierunku.


Kerkira oferuje turystom wiele atrakcji - między innymi zwiedzanie obronnych fortec (z VI i XVI wieku), wizytę w Pałacu Palaia Anaktora i Muzeum Archeologicznym, rejs na pobliską wysepkę Vidos. My byliśmy nastawieni raczej na spokojny spacer przez Stare Miasto (w 2007 r. wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO) niż zaliczanie kolejnych zabytków. Przeszliśmy wzdłuż wybrzeża, pomiędzy Starą a Nową Fortecą. Niestety nieodłącznym towarzyszem naszej wizyty w tym pięknym mieście okazały się być ciemne chmury, widoczne na każdym zdjęciu z wycieczki...

Kerkira - stolica Korfu

Kerkira

Stara Forteca

Kerkira

Spacer wzdłuż wybrzeża
Niezrażeni niesprzyjającymi warunkami pogodowymi ruszyliśmy w kierunku Spianady - głównego placu miejskiego. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy zbudowanym w XIX wieku przez Brytyjczyków Starym Pałacu, zwanym także Pałacem św. Michaela i George'a.



Wędrując wąskimi, brukowanymi uliczkami Starego Miasta nie sposób nie zauważyć wpływów włoskich. Miałam nieodparte wrażenie, że oto wprost z greckiej wyspy przeniosłam się do uroczej, włoskiej mieściny.

Uliczki Starego Miasta

Jest i pranie :-)

Pan Samochodzik zaparkowany na skrawku zieleni pomiędzy kamienicami

Jedna z licznych kawiarni

Uliczki Starego Miasta
Ciemne chmury zdawały się zagęszczać coraz bardziej, dlatego postanowiliśmy wrócić na dworzec i udać się z powrotem na południe wyspy - do Kavos. Liczyliśmy na to, że w naszej miejscowości złapiemy więcej słońca. Kiedy czekaliśmy na autobus zaczął padać deszcz - nie przyjemny letni deszczyk, ale intensywna ulewa. Powrót do naszej miejscowości zdawał się trwać w nieskończoność, gdyż wąskie ulice w drodze na południe zamieniły się w rwące rzeki. Rozszalała się prawdziwa burza. Podczas niemal trzygodzinnej podróży marzyliśmy tylko o tym, by wreszcie bezpiecznie znaleźć się w hotelu.

Około 16.00 dotarliśmy wreszcie do Kavos, ale tam sytuacja pogodowa wcale nie wyglądała lepiej. Przez cały wieczór, aż do późnych godzin nocnych, niebo rozdzierały błyskawice - zdawały się oplatać całe niebo. Nigdy wcześniej (i mam nadzieję, że nigdy później) nie przeżyłam takiej burzy - nasz hotel aż się trząsł podczas grzmotów. Z zasady boję się burz, ale ta której doświadczyliśmy na Korfu była naprawdę przerażająca. Rzadko kiedy zdarza się, by wyładowania trwały aż tyle godzin. Mieliśmy wrażenie, że szybko się nie wypogodzi. Co za pech - wyjechać po czterech latach na długo wyczekiwany urlop i trafić na takie załamanie pogody... Wtedy wydawało mi się to końcem świata, dziś jest co wspominać ;)

Komentarze

Zobacz również