Przez góry Fuerteventury

Wstaje kolejny dzień, słońce wychyla się za horyzont, a my docieramy do wybrzeża Fuerteventury. Jesteśmy podekscytowani - kolejna z Wysp Kanaryjskich czeka na odkrycie :) 

Opuszczamy prom i przejeżdżamy przez wypoczynkową miejscowość Corralejo. Daleko jej do harmonijnej, białej i niskiej zabudowy - sielankowego krajobrazu, do którego zdążyło nas przyzwyczaić Lanzarote. Nie owijając w bawełnę, Corralejo jest naszym zdaniem po prostu brzydkie i nie widzimy powodu, by zatrzymać się tu na dłużej. Wydostajemy się z miasta i od razu odbijamy w drogę FV-101, prowadzącą w głąb wyspy.

Mniej znana twarz Fuerteventury

Pierwszym przystankiem na naszej trasie ma być najstarsza miejscowość na wyspie i jednocześnie jej pierwsza stolica - Betancuria. Przejeżdżamy przez senne wioski i miasteczka (Villaverde, La Oliva, Tefia), po drodze widzimy również świętą górę Tindaya. To tutaj plemię Guanczów - pierwotnych mieszkańców Kanarów, odprawiało religijne ceremonie i rytuały. Póki co droga prowadzi po dość płaskim terenie, jednak na wysokości miejscowości Llanos de la Concepcion powoli zaczynają się wypiętrzać góry. Droga jest ciągle szeroka, a spadki niezbyt duże, do samej Betancurii dojeżdża się dość komfortowo.

Przed 9.00 docieramy do celu. Zostawiamy samochód na oznaczonym parkingu, z którego rozpościera się widok na całą dolinę.


Miasteczko jest jeszcze uśpione, jesteśmy tutaj jedynymi turystami, otacza nas tylko cisza. Ruszamy ścieżką prowadzącą do centrum tej najpiękniejszej osady na Fuerteventurze.

Droga do miasteczka

Betancuria założona została w 1404 r. przez Jana de Bethencourt'a - od jego nazwiska utworzono nazwę miejscowości. W centrum tego malowniczego miasteczka znajduje się Iglesia de Santa Maria de Betancuria (kościół św. Marii z Betancurii). Ta XVII- wieczna budowla uznawana jest za jedną z najpiękniejszych budowli sakralnych na wyspie.

Iglesia de Santa Maria de Betancuria

Niespiesznie spacerujemy brukowanymi uliczkami miasteczka. Na pewno zupełnie inaczej wyglądają, kiedy Betancuria tętni życiem. My, ze względu na bardzo wczesną porę, na swojej drodze nie spotykamy nikogo, prócz leniwie wygrzewających się na słońcu kotów.

Uliczki Betancurii

Mijamy dworek Casa Santa Maria. Pewne elementy konstrukcji tego budynku datuje się na XVI wiek. Obecnie dworek łączy w sobie kilka różnych funkcji: mieści się tutaj kawiarnia i restauracja oraz centrum rękodzielnicze.

Casa Santa Maria

I my w ten piękny, słoneczny poranek

W Betancurii nawet publiczne toalety są urocze i doskonale wpisują się w sielankowe widoczki dookoła. Zobaczcie sami :)


Pora odpalić silnik i ruszać dalej - od miejscowości Pȧjara dzieli nas jakieś 15 kilometrów Kolejny odcinek trasy FV-30 wymagać będzie od kierowcy nieco więcej opanowania. Potwierdza się tutaj zasada, że na Wyspach Kanaryjskich tym piękniejsze widoki, im węższa, bardziej stroma i kręta droga ;)

    Cuda na kiju, czyli pierwszy film na moim blogu

Jest cudnie - dookoła nas góry, skały, kaktusy, kilku rowerzystów i niemal bezchmurne niebo. Szkoda, że ten rejon Fuerteventury nie cieszy się aż taką popularnością, jak wschodnie wybrzeże. Tutaj widoki są o wiele ciekawsze i bardziej zróżnicowane. Przejeżdżając przez rozsiane w dolinach nieliczne wioski naocznie doświadczamy, co znaczy, że Fuerta jest najrzadziej zaludnioną spośród wszystkich wysp archipelagu (średnio 52 osoby na kilometr kwadratowy). Ten obszar jest prawie bezludny, zdecydowanie prym wiedzie tu natura.

Górskie krajobrazy

Takie mamy dzisiaj widoki :)

W poprzednim życiu prawdopodobnie byłam Pocahontas. Lgną do mnie wszystkie dzikie zwierzęta - kiedy jadę przez las do Jaworzna tuż przed maską mojego samochodu materializują się sarny, lisy, dziki i jelenie, na odległej Fuerteventurze pośrodku niczego na jezdnię wskakują dzikie kozy.

A co tam! - wersja BEZ CENZURY ;)

Liczyłam co prawda na bliższe spotkanie z marokańskimi wiewiórkami ziemnymi, te jednak z kolei skutecznie nas unikały. Kiedy opracowywałam trasę objazdu wyspy, we wszystkich źródłach, z których korzystałam, znajdowałam informację o wszędobylskich wiewiórach. Stworzenia te podobno widzą - człowiek, myślą - jedzenie i podbiegają całą chmarą do turystów. Na każdym niemal kroku spotkacie znaki zakazujące dokarmiania wiewiórek - są one szkodnikami, gdyż niszczą i tak już nieliczne uprawy na Fuerteventurze.

Zakaz karmienia wiewiórek, który wszyscy turyści mają w... poważaniu ;)

Zatrzymujemy się w punkcie widokowym Mirador del Risco de Las Peñas, z którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na okoliczne doliny i przełęcze. Podobno nie trudno tu o spotkanie z marokańską wiewiórką. Cóż, państwo może przybyli o złej porze, nie wyglądali godnie,  okoliczności jakoś nie sprzyjały, albo w ogóle nie wiadomo co, ale po niemal półgodzinnych poszukiwaniach udało nam się znaleźć wśród skał wiewióra - sztuk jeden!

Poszukiwany, poszukiwana...

Widok na dolinę

Zostawiamy samochód na niewielkim parkingu i przechodzimy 250 metrów w kierunku płaskiego szczytu Degollada Honda.

Degollada Honda

Z każdej strony rozciąga się inny, imponujący widok. Zapraszam do obejrzeniu kilku moich ulubionych zdjęć, którymi spróbuję przekonać Was, że na Fuerteventurę warto wybrać się nie tylko ze względu na przepiękne plaże.

Droga przecinająca góry

Prawie sięgamy chmur!

Droga do miejscowości Pajara

Niebo, ocean i góry - wszystko, co najpiękniejsze na Kanarach

Po kilku minutach jazdy droga staje się znów coraz szersza - to znak, że dojeżdżamy już do miejscowości Pajara. Zatrzymujemy się tutaj, by zobaczyć  Iglesia de la Nuestra Señora de la Regla - barokowy kościół Matki Boskiej Świętej Reguły. Na szczególną uwagę zasługuje XVIII- wieczny portal z nietypowymi, jak na ten rejon świata, zdobieniami. Motywy stylizowanych wizerunków zwierząt, indiańskich głów oraz figur geometrycznych wywodzą się z azteckiej kultury.

Portal kościoła Matki Boskiej Świętej Reguły

Chwila odpoczynku wśród palm i ruszamy w kierunku kolejnej atrakcji na naszej trasie. Opuszczamy już górskie tereny i mamy nadzieję, że dalej będzie równie pięknie :)

Pajara
Kolejny odcinek naszego krótkiego cyklu o Fuerteventurze już wkrótce. A tutaj pisałam o tym, jak wygodnie przemieszczać się pomiędzy wyspami i jaką trasę dla nas zaplanowałam.

Komentarze

  1. Piękne zdjęcia i opis. Super, że wspomniałaś o Betancurii bo wydaje mi się, że naprawdę warto zobaczyć to miejsce a turyści przeważnie je "przeskakują".
    Będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne widoki, świetne ujęcia :) uwielbiam oglądać tak fantastyczne fotografie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Staram się, by z roku na rok zdjęcia były coraz lepsze :)

      Usuń
  3. Ojej cudne zdjęcia! Jeśli się uda będę tam grudniu. Wyobraź sobie ,że nasz przewodnik na Gran Canarii twierdził ,że na Fuercie nic nie ma i nie warto tu jechać. A ona jest taka piękna...Czekam na następne posty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już zazdroszczę takiego ciepłego grudnia :) My też słyszeliśmy te bzdury, że Fuerta jest nieciekawa i nie ma tu nic, prócz pięknych plaż. Na własne oczy przekonałam się, że to nieprawda. Pracuję nad kolejnym wpisem, powinien pojawić się koło środy. Zapraszam i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Te widoki! Zwłaszcza tam gdzie są wiewiórki. Musimy odwiedzić Fuerteventurę :) Też mam coś z Pocahontas :p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz pozostawić ślad po swojej wizycie :)
Zapraszam do komentowania!

Zobacz również