Siedem dni w Walencji w cenie pobytu w Zakopanem?

Styczeń - miesiąc zimny, ciemny i ponury. Nie lubię zimy i najprawdopodobniej nigdy już nie zapałam miłością do tej pory roku. A gdyby tak móc skrócić sobie oczekiwanie na wiosnę? Nam się to udało! Spędziliśmy tydzień w ciepłej i słonecznej Walencji :) I nie kosztowało nas to wiele więcej, niż zapłacilibyśmy za siedmiodniowy pobyt w stolicy polskich Tatr w tym samym okresie!



Cel misji: złapać nieco słońca, pooddychać hiszpańskim powietrzem i przegonić zimową chandrę

Miejsce akcji: Walencja

Czas operacji: 17 - 24.01.2018

Wszystko zaczęło się od biletów. Nie uwierzycie! To była spontaniczna decyzja. TAK! Świat się kończy, anieli grają, bydlęta klękają, Sylwia na spontanie kupuje dwa bilety na lot do Walencji. 

Piździernik 2017. Entuzjazm po pobycie na Lanzarote minął, zero wyjazdowych perspektyw na najbliższe tygodnie, ba! miesiące, jesienny spadek nastroju i nawał pracy. Na którymś z facebookowych profili wyświetliła mi się informacja o tanich lotach do Hiszpanii. Wewnętrzny sadomasochista nakazał mi wejść i zobaczyć, gdzie mogłabym być, gdybym nie musiała być akurat tutaj, gdzie jestem. I widzę: Kraków - Walencja w połowie stycznia za 200 zł od twarzy w obie strony. Rezerwuję, o "negocjacjach" z Pawłem pomyślę później. Chwilo trwaj!

Kolejny krok: noclegi. Odpalam sobie booking-a i szukam. Trzeba przyznać, że Walencja ma naprawdę niezłą bazę noclegową i każdy powinien znaleźć coś na miarę swoich oczekiwań i możliwości finansowych. Są zarówno budżetowe hostele (ok. 80 zł za noc dla dwóch osób w pokoju wieloosobowym), prywatne apartamenty (ok. 200 zł za noc dla dwóch osób), jak i ekskluzywne, pięciogwiazdkowe hotele (ok. 600 - 700 zł za noc dla dwóch osób).

My celujemy raczej w tę środkową kategorię. Zależy nam na tym, by mieć prywatny pokój z łazienką i mieszkać w miarę blisko centrum, bo przemieszczać się będziemy raczej pieszo. Decyduję się ostatecznie na Sampedor Apartment w sercu Starego Miasta. Zostało ostatnie wolne mieszkanie i trafiamy na ofertę specjalną. Za 7 nocy płacimy niecałe 1200 zł. Koszty noclegu spokojnie można byłoby obniżyć nawet o 50%, rezygnując z pewnych udogodnień lub wybierając inną dzielnicę.

Koszt całkowity: podsumujmy zatem wydatki na tym etapie

loty linią Ryanair z Krakowa do Walencji: 400 zł w obie strony za nas oboje. Wiadomo - cena bez bagażu rejestrowanego, no ale umówmy się, na tydzień to nawet ja jestem w stanie zapakować się w podręczny ;)
+
wynajem dwupokojowego mieszkania w świetnej lokalizacji: ok. 1200 zł 
=
w sumie 1600 zł (dwie osoby dorosłe, koszt przelotów i siedmiu noclegów bez wyżywienia)

Nadchodzi nareszcie długo wyczekiwany dzień wylotu. Z samego rana ruszamy na lotnisko w Balicach, wszystko odbywa się zgodnie z planem, startujemy kilkanaście minut po 10, a już trzy godziny później znajdujemy się w mojej ukochanej Hiszpanii. Sam lot, no cóż, z lekkimi przygodami. Mamy wątpliwy zaszczyt przelatywać nad szalejącą Fryderyką, zatem trzęsie niemal przez cały czas jak w rodzimym PKS-ie na dość wyboistej drodze. Najważniejszy jest jednak efekt - szczęśliwie lądujemy w Walencji.

Transport z lotniska
Po odebraniu bagaży pozostaje jeszcze kwestia dojazdu do centrum miasta. Lotnisko zlokalizowane jest w miejscowości Manises około 8 kilometrów od samej Walencji. Do wyboru mamy:

1) taxi - najwygodniejszy, ale i najdroższy środek transportu. Cena za kurs około 15 € / taryfa dziena - 20 € / taryfa nocna

2) metro - szybki i dość tani sposób dotarcia do centrum. Najlepiej pojechać linią 3 lub 5 do stacji A. Guimera lub Xativa, cena biletu to około 2 €. Pociągi odjeżdżają co kilka minut.

3) podmiejski (żółty) autobus linii 150 - przejazd zajmuje najwięcej czasu (my w godzinach szczytu jechaliśmy około 35 minut), ale jest to tym samym najtańszy sposób dojazdu do centrum, cena biletu to 1,50 €. Przystanek znajduje się na wprost wyjścia z hali przylotów. Autobus kursuje mniej więcej co 20 minut. 

Dla nas autobus okazał się najwygodniejszy. Końcowy przystanek jest tuż przy Mercat Central, a zatem zaledwie trzy minuty drogi od naszego apartamentu. Stację metra od Starego Miasta dzieli zaś około piętnastominutowy spacer.

To, co od razu rzuciło się nam w oczy, to wszechobecne drzewa pomarańczowe, rosnące tuż przy drodze. Nie bez powodu Walencję nazywa się "Miastem pomarańczy i nietoperzy" (tych drugich, chwała niebiosom, nie mieliśmy okazji spotkać).

And all that I can see is just another... orange tree!


Nasze mieszkanie
Przed budynkiem czeka na nas sympatyczna właścicielka. Kiedy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski, z automatu przerzuca się z języka hiszpańskiego na rosyjski. Nie gawarit, więc wracamy do pierwszego wariantu ;) Mieszkanie w zasadzie nie różni się od tego, co widzieliśmy na zdjęciach zamieszczonych w serwisie internetowym. Lekkim zaskoczeniem okazuje się być jednak klatka schodowa, kręta jak zamkowa baszta. Jedno wiemy na pewno - lepiej będzie nie wpuszczać zbyt wielu procent w krwiobieg przed każdym zejściem ;)


Ależ artystyczne ujęcie nam wyszło przypadkiem ;)

Z zewnątrz budynek nie prezentuje się szczególnie imponująco, kąt prosty między fasadą a ulicą to pieśń przeszłości, ale uznajemy, że skoro tyle lat stoi, to i przez tydzień naszego pobytu powinien wytrwać w niezmienionej pozycji ;)

Koślawy balkonik na drugim poziomie to nasza rezydencja ;)

Szału ni ma ;) Ale dramatu też nie!

Warunki atmosferyczne
Szczerze powiedziawszy, byliśmy zaskoczeni, że pogoda AŻ tak dopisywała. Wujek Google przygotował nas na temperatury sięgające maksymalnie 15 stopni w dzień, mieszankę słońca i chmur. Stan faktyczny okazał się o wiele lepszy niż statystyki. Poranki i noce były raczej chłodne - to jednak styczeń, więc na wieczorny spacer trzeba było założyć cieplejszą kurtkę. W ciągu dnia dużo słońca, a słupki termometrów wskazywały około 18 - 20 stopni. Weekend okazał się bardzo ciepły - w południe temperatura przekroczyła 25 stopni! Taką zimę, to ja rozumiem :)

Dowód rzeczowy


W kolejnych odcinkach zabiorę Was w najciekawsze i najpiękniejsze zakątki Walencji. Do zobaczenia!


Komentarze

  1. Wow, faktycznie cena rewelacyjna!! ❤ zazdroszczę wyjazdu, z chęcią też bym gdzieś pojechała w ciepłe miejsce, Ale czasu brakuje :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Twój wiosenny wyjazd na Kanary dojdzie do skutku i będzie bardzo udany :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi chodzi po głowie już od jakiegoś czasu Walencja, ale powstrzymuje mnie, że z Poznania lata tylko do castellon :( przy okazji zapraszam do mnie, może znajdziesz coś dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz pozostawić ślad po swojej wizycie :)
Zapraszam do komentowania!

Zobacz również