Postanowiłam, że niezależnie od przebiegu
strajku, i tak wybierzemy się na samodzielną wyprawę na któryś z lanzaroteńskich wulkanów. Jako, że wyspa wulkanami stoi wzdłuż i wszerz, wybór mieliśmy ogromny. Przed wyjazdem przygotowałam aż cztery opcje pieszych wycieczek, na wypadek gdyby centra CACT nadal były nieczynne:
- kaldera wulkanu El Cuervo
- trasa wokół Montana Colorada
- trasa wokół wulkanu Corona
- droga do Caldera Blanca
Niestety, dwa tygodnie to za mało, by odhaczyć wszystkie atrakcje na Lanzarote, objechać Fuerteventurę i La Graciosę, a przy okazji też co nieco poleżeć brzuchem do góry, dlatego musieliśmy zdecydować się na jedną z tras. I niech ktoś mi powie, że po tygodniu na Lanzarote czy Fuercie można umrzeć z nudów, to gołymi rękami uduszę ;-) Spontanicznie wybraliśmy pierwszą opcję - ruszamy do wnętrza wulkanu
El Cuervo, znanego również pod nazwą
Raven's Volcano.
|
Wulkan El Cuervo |
Tuż po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku prowadzącej przez Park Wulkanów LZ- 56. W drodze powrotnej z naszej wycieczki do
Parku Timanfaya widzieliśmy już ten charakterystyczny stożek, więc wiedzieliśmy, że w pobliżu wulkanu jest parking, na którym będziemy mogli zostawić samochód. Jedziemy przez obszar wulkanicznych winnic -
La Geria (droga
LZ-30: będąc na Lanzarote koniecznie musicie przejechać tym traktem chociaż raz) i kiedy szykujemy się do zjazdu, czeka nas niespodzianka. Z powodu fiesty odbywającej się w miejscowości
Mancha Blanca droga nr 56 jest zamknięta.
|
Źródło: Google Maps
|
Ups! Tego nie planowałam... Pora na to, co tygryski lubią najbardziej - spontan ;) Zarządzam zjazd w drogę
LZ- 58, tam poszukamy miejsca nadającego się do pozostawienia samochodu i pomyślimy, co dalej. Dość szybko znajdujemy małą zatoczkę i tam parkujemy. Nie wiemy co prawda, czy uda się nam piechotą przebić przez wulkaniczny obszar do równoległej drogi, ale postanawiamy ewentualnie znaleźć jakąś alternatywną trasę. Docieramy do nieutwardzonej ścieżki i decydujemy się nią podążać - zobaczymy, gdzie nogi nas poniosą :)
|
Paweł zwarty i gotowy :) |
|
Dookoła nas wulkany (i jakieś podejrzanie wyglądające chmury)
|
Przed nami wyrasta czarny jak smoła stożek
Montana Negra. Mijają nas rowerzyści - Lanzarote to prawdziwy raj dla kolarzy. Tych dwoje cyklistów to jedyni ludzie, jakich spotykamy wędrując obrzeżem "czarnej góry". Lanzarote generalnie nie jest szczególnie zatłoczoną wyspą, jednak to w miejscach takich jak to można cieszyć się samotnością i obcowaniem z naturą.
|
Rowerzyści |
|
Samotna palma
|
To już drugi tydzień naszego pobytu na Lanzarote, a dopiero teraz po raz pierwszy na naszej drodze widzimy... liściaste drzewo. To dopiero gratka - Paweł cieszy się jak dziecko ;-)
Spaceruje się naprawdę dobrze, jest ciepło, ale nie upalnie
. To, czy dotrzemy do pierwotnego celu naszej wyprawy przestaje mieć znaczenie - liczy się przyjemność wędrówki sama w sobie. Wielokrotnie spotkałam się z opinią, że Lanzarote jest ponure, nieciekawe i wszędzie wygląda tak samo. Nie wierzcie w te wyssane z palca opowieści! Zresztą, sami zobaczcie - to tylko kilkuset metrowy odcinek, a jakże zróżnicowane widoki.
|
Zrobiło się słonecznie :) |
|
Montana Negra
|
|
Wulkaniczne skały i kaktusy
|
|
Wulkany pod chmurką
|
|
Za nami ognista Montana Colorada
|
|
Ścieżka między wulkanami
|
Jesteśmy na obszarze La Geria, dlatego po drodze mijamy też winorośle uprawiane w charakterystyczny sposób - coś takiego zobaczycie tylko na Lanzarote! Krzaczki sadzi się w wulkanicznej glebie, w niezbyt głębokim dołku otoczonym kamieniami. Niedaleko miejsca, gdzie się znajdujemy, położona jest najsłynniejsza na wyspie wytwórnia i muzeum wina
Bodega El Grifo.
|
Uprawa winorośli w lanzaroteńskim stylu
|
Ja tu fotografuję widoczki, krzaczki i wulkany, a w międzyczasie ktoś dostał głupawki... Jedna sucha gałąź, a tyle radości!
|
Pola lawy |
|
Paweł w swoim żywiole :D
|
Wychodzimy zza zakrętu - na horyzoncie wyłania się wulkan El Cuervo. Dokładnie ten sam, do którego planowaliśmy dotrzeć od samego początku.
|
Oto i on - wulkan El Cuervo |
|
Cała naprzód!
|
Nagle pojedyncze chmury zasnuwają całe niebo. Robi się dość ciemno, a na dodatek wzmaga się wiatr. Docieramy już niemal do podnóża wulkanu aż tu nagle - rzecz na Kanarach dość rzadka - zaczyna padać deszcz. Ale nie jakaś mżawka, tudzież kapuśniaczek. Toż to regularne oberwanie chmury. Trwa tylko kilka minut, ale jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Zdjęć z tego fragmentu wycieczki nie uświadczycie - wyglądam jak zmokła kura ;) Póki nie obeschnę, polecam niezawodne widoczki:
|
El Cuervo
|
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że na Kanarach pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Po kilku minutach po deszczu i silnym wietrze nie ma już ani śladu. Ich miejsce zajmuje słońce, z kaldery zaczynają wyłaniać się inni turyści.
Ruszamy zatem wyznaczoną przygotowaną trasą. Jej początek wiedzie ścieżką dookoła wulkanu.
|
Ścieżka dookoła wulkanu El Cuervo
|
Ze zmokłej kurki powoli zmieniam się w świnkę utaplaną po kolana w wulkanicznym żwirze, a mokre trampki już tylko we wspomnieniach (i zdjęciach z początku wyprawy) mają błękitny kolor ;) Nic to, idziemy naprzód. Ahoj przygodo!
Dookoła nas wulkany, niby takie same, a jednak każdy inny. Nie jestem w stanie włożyć aparatu fotograficznego do plecaka, co krok trzeba chronić przed zapomnieniem widoki, za którymi tęsknić będziemy już niebawem.
|
Wulkaniczne krajobrazy |
|
Błękitne niebo - miło cię widzieć ;) |
|
Tyle odcieni wulkanicznej szarości
|
|
Pola lawy
|
Obchodzimy El Cuervo dookoła. Nawet bardzo spokojnym tempem nie powinno zająć to więcej niż pół godziny. Pomiędzy skałami prowadzi ścieżka do wnętrza
kaldery, czyli wielkiego zagłębienia w szczytowej części wulkanu. Kaldera powstała na skutek gwałtownej eksplozji, podczas której wnętrze stożka zapadło się.
|
Zejście do wnętrza wulkanu |
|
Kaldera wulkanu El Cuervo |
|
Człapię sobie |
|
Wnętrzności wulkanu El Cuervo
|
Pora wracać tą samą drogą, którą doszliśmy do podnóża wulkanu. Poniżej zamieszczam mapkę z zaznaczoną trasą.
Bardzo polecam eksplorowanie Lanzarote na własną rękę. Istnieje tu mnóstwo pieszych tras, dzięki którym odkryjecie prawdziwe oblicze wyspy. Gwarantuję, że aby zabłądzić tutaj naprawdę trzeba się mocno postarać ;)
Macie jakieś swoje ulubione trasy na Lanzarote i pozostałych Wyspach Kanaryjskich? A może sami przypadkiem odkryliście szlak, który podbił Wasze serca? Podzielcie się nimi w komentarzach, jestem ciekawa Waszych doświadczeń.
Zazdroszczę wycieczki! Ja kilka lat temu byłam na Etna i mam niedosyt, więc z chęcią wybrałabym się na kolejny wulkan :) piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWulkany mają sobie jakiś nieopisany magnetyzm. Ja te włoskie mam jeszcze przed sobą :)
UsuńOsobiście gorąco polecam i Etne i Wezuwiusz <3
UsuńZapraszam do siebie na nowy post, a w zasadzie na dwa najnowsze posty ;)
Klawo ;) Najlepsze zdjęcie czeczkolaka z plecaczkiem ;)
OdpowiedzUsuńHaha! Witam, witam publiczność z Jaworzna :D
Usuń