Bangkok, welcome to!

Azja chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Dojrzewałam trochę do decyzji, jaki kierunek ostatecznie objąć. Wietnam bił się z Kambodżą, Kambodża z Tajlandią, rajskie wyspy z niezwykłymi miastami. A potem na odwrót. I jeszcze raz. W końcu szczęśliwie wylądowałam w Tajlandii, choć nie ukrywam, apetyt na wizytę u jej konkurentów ciągle rośnie :)

Na wybór Tajlandii, będącej swoistą "bramą Azji dla początkujących", wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze - świetne przystosowanie kraju do ogromnego ruchu turystycznego, po drugie - wygodne połączenie z pobliskiego Krakowa, po trzecie - dość przystępne ceny biletów lotniczych, po czwarte - podczas stosunkowo krótkiego pobytu z łatwością można połączyć intensywne zwiedzanie i beztroski relaks. 


Z ekscytacją odliczałam dni do wylotu. I wiecie co? Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania... Pokochałam ten kraj, ze wszystkimi jego (z europejskiego punktu widzenia) dziwactwami i osobliwościami. Przepadłam... I mam nadzieję, że choć trochę uda mi się podzielić z Wami klimatem tego miejsca, tak, byście i Wy mogli go zasmakować :)



Dwutygodniowy pobyt w Tajlandii podzielony został na dwa etapy: intensywny pod względem zwiedzania i przemieszczania się po środkowej części kraju pobyt w Bangkoku, a po nim krótszy, pięciodniowy wypoczynek na Koh Chang, wysepce położonej w pobliżu linii brzegowej Kambodży.

Po wylądowaniu na którymkolwiek z tajskich lotnisk, musicie ustawić się w kolejce do punktu kontroli migracyjnej. Jeśli pobyt jest krótszy niż 30 dni, nie ma potrzeby wykupowania wizy. W takim wypadku wystarczy wypełnienie formularza, gdzie prócz danych podać należy docelowe miejsce i cel przylotu. Pobrane zostaną również odciski palców. Należy pamiętać o zachowaniu tzw. zrywki z pieczątką urzędnika. Będzie potrzebna, oprócz paszportu, przy zameldowaniu w hotelach i wymianie waluty.

Po załatwieniu formalności opuszczamy budynek lotniska i udajemy się na dolny poziom, by stamtąd złapać autobus S1, który za jedyne 60 THB zawiezie nas w okolice Khao San. Właśnie tam, w bezpiecznej odległości od hałasów tej rozrywkowej ulicy, ale i w bliskim sąsiedztwie przystani rzecznej i przystanków autobusowych, znajdował się nasz hostel.

Pierwsza fotka "cyknięta" w Tajlandii. Zaraz ruszamy w drogę do hostelu!

Amplituda temperatur między zimną Polską, którą opuściliśmy zaledwie dobę temu, a upałem w Bangkoku jest ogromna. Zmęczenie daje o sobie znać, do tego jeszcze sześciogodzinna różnica czasu, nie łudzę się już, że ominie mnie tym razem jet lag. 

Około czterdziestopięciominutowa, szalona jazda autobusem po zatłoczonej i zakorkowanej stolicy, i oto znajdujemy się przy ulicy, gdzie mieszkać będziemy przez najbliższy tydzień:






Przed wyjazdem wielokrotnie słyszałam, że Bangkok jest miastem, które albo się kocha, albo nienawidzi. Moja miłość narodziła się szybko i gwałtownie. Jestem jednak przekonana, że byłby to na dłuższą metę toksyczny związek, dlatego zamieszkać na stałe w stolicy Tajlandii raczej bym nie chciała ;)

W kolejnych wpisach dokładniej omówię, co można robić w Bangkoku oraz jego okolicach (bliższych oraz nieco dalszych). Dziś, na pobudzenie apetytu, krótka lista moich aktywności.

8 dni w Bangkoku. Co robić?

ZWIEDZIĆ BUDDYJSKIE ŚWIĄTYNIE

Wat Arun

Bangok to miasto ponad 300 świątyń. Odwiedziliśmy najważniejsze z nich. Każda na swój sposób zachwycająca, majestatyczna, wyjątkowa. Wat Arun, Wat Saket, Wat Pho - moim zdaniem obowiązkowe punkty na mapie miasta :)

ZOBACZYĆ WIELKI PAŁAC KRÓLEWSKI

Grand Palace

W telegraficznym skrócie: dzikie i głośne tłumy (głównie chińskich) turystów, ludź na ludziu, dość wysoka (w stosunku do innych atrakcji Bangkoku) cena wejściówki. Czy zatem warto? O, kurczę... No warto :) Architektura i zdobnictwo budynków naprawdę spowodowały opad szczęki.

ZJEŚĆ COŚ DOBREGO I POIMPREZOWAĆ NA KHAO SAN

Khao San

Jedno z najgłośniejszych miejsc na mapie miasta, zwłaszcza w weekendowe wieczory. Mekka taniego, ulicznego jedzonka, pamiątek wszelkiej maści, tajskiego masażu, tanich alkoholowych wiaderek i gazu rozweselającego. Tu kupisz kartę SIM, zjesz mięso z krokodyla i skorpiona na patyku, wymienisz pieniądze, tanio uszyjesz garnitur na miarę. 

POPŁYWAĆ TRAMWAJEM RZECZNYM

Ruch jak w ulu :)

Tani, szybki i niezawodny sposób przemieszczania się po zatłoczonym Bangkoku. Miasto z perspektywy rzeki prezentuje się naprawdę ciekawie. A to wszystko za jedyne 15 THB, niezależnie od ilości "przystanków" :)

PRZEJECHAĆ SIĘ TUK-TUKIEM

Tuk - tuki

Najbardziej szalona taksówka, z jaką kiedykolwiek mieliście do czynienia ;)

ODPOCZĄĆ W PARKU LUMPHINI

Lumphini Park

Tajski odpowiednik Central Parku. Doskonałe miejsce na piknik, jogging, spokojny spacer wśród stawów i palm. Wszędobylskie warany macie w gratisie :)

POSPACEROWAĆ PO CHINATOWN

Chinatown - jedna z dzielnic Bangkoku

Najprostszy, najszybszy i najtańszy sposób, by przenieść się do Państwa Środka. Kwintesencja Chin w jednej dzielnicy - kuchnia, tanie zakupy, charakterystyczne elementy architektury, sznury lampionów. Ciekawe doświadczenie, ale Chinatown nie urzekło mnie na tyle, by chcieć spędzić tam więcej niż jedno popołudnie.

ZROBIĆ ZAKUPY NA TARGU WODNYM I TARGU NA TORACH

Floating Market

Na targu wodnym zjadłam najlepsze lody kokosowe na świecie. Z kolei w Meaklong przeżyłam bliższe spotkanie z pociągiem, który przejechał dosłownie kilka centymetrów od mojej twarzy. Adrenalina podczas takich zakupów gwarantowana :)


ODWIEDZIĆ TAJLANDIĘ W MINIATURZE

Ancient City

Godzinę drogi od Bangkoku znajduje się park miniatur, stworzony na terenie, odzwierciedlającym kształt Tajlandii. Łączymy przyjemne z pożytecznym, bo dość duży obszar zwiedzamy na dwóch kółkach. 

WYBRAĆ SIĘ NA WYCIECZKI W GŁĄB KRAJU

Widok z okien pociągu do Lop Buri

Bangkok to, wbrew pozorom, dobra baza wypadowa w rejony prowincji Kanchanburi, Ratchaburi, czy Ayutthaya. My podczas jednodniowych wycieczek odwiedziliśmy Park Narodowy Erawan oraz Lop Buri - miasto, w którym królują małpy. 


A Wy? Byliście kiedyś w Tajlandii? Jestem ciekawa Waszych wrażeń :)

Komentarze

  1. Piękne miasto! <3 Zdjęcia również robią efekt - WOW

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne widoki. Chętnie bym się tam wybrała, ale u mnie ten kierunek pewnie pozostanie w sferze marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi od zawsze marzyła się podróż do Azji, mieliśmy z mężem lecieć wczesną wiosną, ale wiadomo jak było wtedy. Odwołaliśmy a teraz nie wiem kiedy uda nam się nazbierać tyle urlopu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz pozostawić ślad po swojej wizycie :)
Zapraszam do komentowania!

Zobacz również