Unguja - co to za wyspa?

Zapewne spora część z Was, zapytana o lokalizację wyspy Unguja powie - nie wiem, nie znam, nie pomogę. I teraz wchodzę ja (niekoniecznie cała na biało) i odpowiadam, że na pewno kojarzycie ów skrawek lądu na Oceanie Indyjskim, ale pod powszechnie przyjętą nazwą ZANZIBAR. W istocie Zanzibar jest archipelagiem tanzańskich wysp, w skład którego wchodzi Pemba, Unguja właśnie oraz wiele maleńkich wysepek. Dla ułatwienia, zarówno mieszkańcy, przemysł turystyczny, jak i sami turyści, korzystają z nazwy Zanzibar, co i ja niniejszym będę czynić, opowiadając Wam o niedawnym pobycie w tym rejonie świata.


Zanzibar jest autonomiczną częścią Tanzanii i położony jest około 60 kilometrów od kontynentu. Panuje tu równikowy klimat, zatem wyspa stanowi doskonałe miejsce ucieczki przed jesienno- zimową szarówką. 

Wyjazd na Zanzibar zaplanowałam już w lutym. Przez jakiś czas wydawało się, że z powodu perturbacji życiowych będę zmuszona zrezygnować z wakacyjnych planów. Wielokrotnie zbierałam się w sobie, by odwołać rezerwację na bookingu, ale jakaś siła ciągle mnie od tego odwodziła. Postanowiłam - a niech wisi, przynajmniej dopóty, dopóki istnieć będzie możliwość bezpłatnego anulowania. I całe szczęście - wraz z nadejściem ostatniego listopadowego weekendu, udało mi się wyruszyć w kierunku słońca.



Reakcja większości osób na wieść o mojej urlopowej destynacji była podobna - o rany, to musi kosztować majątek. Wiadomo, odległość robi swoje i wiadomym jest, że przelot na drugą półkulę nie może kosztować tyle, co lot tanimi liniami do Niemiec czy Wielkiej Brytanii w niskim sezonie. Ale uwierzcie, przy pewnym wysiłku, cierpliwości, odrobinie szczęścia i odwagi, da się zorganizować dwutygodniowe wakacje w Afryce w cenie porównywalnej do wyjazdu z biurem podróży na Wyspy Kanaryjskie, Majorkę, Ibizę czy do Grecji.

Najdroższym elementem całego przedsięwzięcia jest zazwyczaj zakup biletów lotniczych. Specyfika mojej pracy nie pozwala na szaleństwo spontanicznej rezerwacji ostatnich miejsc czarterowego rejsu w naprawdę dobrej cenie (szczęśliwcom może udać się zapłacić mniej niż 1500 zł za przelot w obie strony). Zmuszona jestem zatem do korzystania z drugiej opcji - mozolnego wyszukiwania ofert w internetowych porównywarkach cen. Tutaj warto być elastycznym i rozejrzeć się za lotami z różnych portów - czeskich, niemieckich, austriackich. Kolejną kwestią są przesiadki - loty z krótszymi przystankami zazwyczaj kosztują więcej. Dłuższy postój pomiędzy kolejnymi lotami traktuję zatem nie tylko jako męczącą konieczność, ale także okazję do zwiedzenia miasta. Tak było w drodze powrotnej - podczas 16-godzinnej przesiadki udało nam się zobaczyć kawałek Dubaju i przy okazji nabrać apetytu na więcej ;)

Baza noclegowa na Zanzibarze jest dość obszerna i każdy znajdzie coś skrojonego na miarę własnych potrzeb i budżetu. Moim zdaniem, jeśli planujecie się zatrzymać poza Stone Town, lepiej wykupić zakwaterowanie razem z posiłkami. Wbrew pozorom wyżywienie się na Zanzibarze może okazać się  zarówno drogie, jak i problematyczne. Na wyspie nie znajdziecie typowych kurortów, pękających w szwach od nadmorskich barów, kafejek i restauracji. Ruch turystyczny w ogromnej mierze koncentruje się wokół hoteli i resortów.

Mermaid's Cove Beach Resort & Spa

Zanzibar przyciąga turystów z całego globu turkusem Oceanu oraz bialusieńkim piaskiem. Plaże bywają nazywane jednymi z najbardziej rajskich na świecie. Sama wyspa zaskoczyła mnie  wszechobecną, bujną zielenią. Teren Unguji jest zupełnie płaski, więc na próżno wypatrywać tutaj górskich, dynamicznych i zmieniających się z kolejnym kilometrem drogi krajobrazów. Mnie zachwyciła swoją odmiennością, spokojem, czasem płynącym o wiele wolniej niż w Europie. Wymarzone miejsce na zasłużony urlop... Co nie oznacza, że całe dwa tygodnie spędziłam na leżaku!

W kolejnym wpisie opiszę procedury związane z przylotem na teren Tanzanii oraz odpowiem na pytania, które najczęściej zadawano mi tuż po powrocie :)

Komentarze

Zobacz również